LIST PASTERSKI z okazji ustanowienia nowej daty Uroczystości Najświętszej Maryi Panny z Rokitna

Umiłowani Diecezjanie!

Pragnę Was poinformować, iż w odpowiedzi na moją prośbę, otrzymałem decyzję watykańskiej Kongregacji do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów o ustanowieniu nowej daty Uroczystości Patronki Diecezji – Najświętszej Maryi Panny z Rokitna na dzień 18 czerwca. W tym dniu, pamiętnego Roku Pańskiego 1989, został ukoronowany Cudowny Obraz Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej, której koronę poświęcił w Rzymie święty Jan Paweł II. Ówczesny Pasterz – Biskup Józef Michalik przy tej okazji mówił: „Trzeba, żeby w koronie, którą przygotowujemy Matce Bożej, odnalazła się cała wspólnota diecezjalna, młody ale i także pochylony wiekiem, gorliwy i wątpiący, każdy kto się czuje związany z Kościołem na naszej ziemi. W tej koronie musi się odnaleźć każda rodzina katolicka. Ta korona powinna zajaśnieć blaskiem szczerej miłości i serdecznej ofiary.

Jesteśmy wpisani w obraz Matki, która cierpliwie słucha, a Rokitno jest dla nas miejscem do którego powracamy w chwilach radosnych, ale też trudnych i przełomowych dla naszego życia i powołania. „Rokitno jest duchową stolicą naszej Diecezji jako miejsce szczególnego spotkania z Bogiem. 18 czerwca będzie coroczną uroczystością, którą będziemy obchodzili w Rokitnie i we wszystkich świątyniach na terenie naszej Diecezji, zanosząc do Maryi nasze radości i bóle. Zezwolenie na obchody Uroczystości Głównej Patronki Diecezji w dniu rocznicy koronacji otwiera nowe możliwości dla rozwoju kultu Matki Bożej w Diecezji.

Czasy, w których żyjemy coraz bardziej nas niepokoją. Szukajmy miejsc duchowego schronienia, w których wyciszymy nasze niespokojne serca. Dziś o ten pokój zabiegamy realizując w naszym codziennym życiu macierzyńskie przesłanie fatimskie. Matka Boża przekazała nam przed 100 laty trzyczęściowe orędzie, które uświadamia nam, że życie takie jakby Boga nie było to największa tragedia człowieka, a pośrednio całych społeczeństw i narodów. Wiek XX stał się wymownym tego przykładem: człowiek człowiekowi zgotował piekielny los zagłady. Dziś klęska życia bez Boga boleśnie dotyka rodziny rozbite – choćby poprzez pracę zarobkową na Zachodzie, przez plagę rozwodów, czy przez coraz to nowe formy uzależnień, zwłaszcza młodego pokolenia. Maryja – zwłaszcza głosem z Nieba ostatnich dwustu lat nieustannie przestrzega nas, że największą przeszkodą w drodze człowieka do Boga jest grzech, a jedynym ratunkiem jest pokuta, umartwienie i modlitwa różańcowa w postawie ufnego – wręcz dziecięcego – zawierzenie Jej Niepokalanemu Sercu.  Czy jestem wolny od zła? Czy potrafię zawierzyć moje życie Maryi?  Czy modlę się na różańcu? Czy nie żyję dzisiaj tak jakby Boga nie było?

Czytaj więcej...

Wokół Fatimy krąży mnóstwo sensacyjnych mitów.

Z ojcem Stanisławem Przepierskim OP rozmawia Tomasz Maćkowiak
Gdy przygotowywałem się do tego wywiadu, pytałem znajomych, co wiedzą o objawieniach fatimskich. Odpowiadali mniej więcej tak: Matka Boska ukazała się dzieciom i wzywała do pokuty. Więcej nie wiedzieli, ale też mówili o tym z wyraźną podejrzliwością, którą budziło słowo „objawienie”.

To kwestia języka opisu tamtych wydarzeń, jak też samej treści i formy objawień z początku XX wieku. W ścisłym sensie maryjne objawienia trwały od maja do października 1917 roku. Wcześniej jednak były zjawienia Anioła, które przygotowywały główne objawienia. W latach 1917–1930 tak zwane przesłania późniejsze doprecyzowały niektóre zagadnienia. Był to czas przed Vaticanum II i okres poprzedzający wielką falę sekularyzacji.

Wszyscy, którzy nie przejmują się zbytnio koniecznością podejmowania pokuty, postu, nieobyci z niektórymi, mało dziś sygnalizowanymi zagadnieniami teologiczno-duchowymi, czy też niedostrzegający potrzeby wynagradzania Bogu za zniewagi i naśladowania Jezusa w podejmowaniu zadośćczyniących ofiar, trudno się odnajdują w klimatach Fatimy.

Nie rozumiejąc pewnych kontekstów, boją się naśladować niektóre postawy znane fatimskim dzieciom, na przykład oddawanie czci Bogu w pozycji klęczącej z głową opartą o ziemię.

Po Aniele Stróżu Portugalii w 1917 roku ukazała się dzieciom Matka Boska.

Anioł w trzykrotnych zjawieniach: wiosną, latem i jesienią 1916 roku, przygotowywał główne objawienia. Te ostatnie ukazują związek między Sercem Maryi a Sercem Jej Syna oraz Boży plan ratowania ludzi przed utratą nieba, a w aspekcie doczesnym konieczność zachowania Rosji, świata i Kościoła od licznych błędów, ideologii i wynikających z nich cierpień, prześladowań oraz wojen.

Jezus domaga się w nich należnego Matce miejsca w naszym przeżywaniu wiary. Wyrażenia: „serce Maryi” i „serce Zbawiciela” są trudno zrozumiałe. A odnoszą się one do najczystszej miłości, jaką Maryja i Zbawiciel darzą Boga Ojca oraz każdego człowieka. Ta Miłość jest przez człowieka często nierozpoznana, lekceważona czy odrzucana. Co nie może być Bogu obojętne.

Czytaj więcej...

Niedawno zwróciła moją uwagę reklama pewnego kosmetyku. Osoby, które ją reklamowały, mówiły o nim z taką pewnością, że prawie mnie przekonały, iż jest on naprawdę potrzebny. Po chwili zdałem sobie jednak sprawę, że wcale nie jest on tak potrzebny, jak przekonywała reklama. Na tym właśnie polega siła reklam – ktoś zwraca się do nas z takim przekonaniem, że jesteśmy w stanie mu uwierzyć i kupić to, co reklamuje.

Św. Piotr w dzisiejszym pierwszym czytaniu z przekonaniem wyznaje wiarę w zmartwychwstanie Jezusa.
Tym, co daje siłę naszej wierze, jest nie tylko przyjście na świat Jezusa, Jego odkupieńcza męka i śmierć, ale także Jego zmartwychwstanie.
Kto spotkał zmartwychwstałego Jezusa, nie może stać w miejscu, lecz chce dzielić się tą radosną nowiną

Z taką wiarą i przekonaniem mieli problem uczniowie, którzy wracali z Jerozolimy do Emaus.
Niejednokrotnie także my możemy mieć podobne problemy.

Dzisiejsza Ewangelia opisuje historię dwóch uczniów, którzy po zmartwychwstaniu Jezusa wracali z Jerozolimy do Emaus. Znali oni osobiście Jezusa, widzieli to, co czynił, uważali się za Jego uczniów. Słyszeli zapowiedzi i proroctwa o zmartwychwstaniu, jakie wypowiadał Jezus. Tymczasem… oni wracają do domu smutni, pełni rozgoryczenia, zawiedzeni… Ich serca są jakby zgaszone, ich oczy są na uwięzi, ich umysły są zniewolone, osłonięci są cieniem zachodzącej w ich życiu nadziei.
Jezus widzi to i przyłącza się nich. On już zmartwychwstał, lecz oni Go nie widzą. Opowiadają mu o Nim samym, ale głoszą Jezusa umarłego, ponieważ nie wierzą, że On zmartwychwstał.

Niejednokrotnie my jesteśmy podobni do tych uczniów: wydaje nam się, że wiele wiemy o Jezusie, uważamy się za wierzących, a nawet praktykujących, lecz… gdy mówimy o Jezusie, to nie jesteśmy w stanie zapalić innych do tego, aby zafascynowali się Nim, aby uwierzyli w Niego. Boimy się o Nim mówić, a gdy mówimy, to ze zwątpieniem i sceptycyzmem… Głosimy Jezusa umarłego, a nie zmartwychwstałego.To jest przeszkoda, która sprawia, że nasze głoszenie Jezusa nie jest owocne – głosimy Jezusa umarłego.

Czytaj więcej...